Puszczyk - gdzieś w Puszczy Białowieskiej
|
Przetrwać zimę
Aby przeżyć zimę ptaki stosują różne strategie. Jedne odlatują do krajów o łagodniejszym klimacie, inne odważnie stawiają czoła naszej zimie. Te ostatnie, pomimo kłopotów ze zdobyciem pożywienia, nie narażają się jednak na trudy związane z migracją i mogą wcześniej rozpocząć lęgi. Może nie każdy o tym wie, ale kiedy za oknem pada jeszcze śnieg i panuje tęgi mróz to kruki już wysiadują jaja. Podobnie robią też bieliki i puszczyki, dla których początek marca to już pełnia lęgów. Ta zima może być jednak inna. W starej lipie za moim oknem mieszka puszczyk i zazwyczaj o tej porze roku gdzieś znika, aby przyłączyć się do samicy i zająć się wychowywaniem młodych. Powraca „na stare śmieci” dopiero w czerwcu, kiedy młode stają się samodzielne. W tym roku jednak puszczyk nadal siedzi w swoje dziupli, prawdopodobnie dlatego, że ta zima była wyjątkowo śnieżna i miał on problemy ze zdobyciem pokarmu. Puszczyki są wprawdzie bardzo sprawnymi myśliwymi i polują na wszystkie mniejsze zwierzęta, włączając w to płazy i małe ptaki, jednak podstawę ich pożywienia stanowią gryzonie i inne małe ssaki. Tegoroczna zima odznaczała się jednak wyjątkowo grubą pokrywą śnieżną, pod którą gryzonie mogły czuć się stosunkowo bezpiecznie. W czasie kiedy temperatury spadały do -20oC z całego kraju napływały doniesienia o martwych sowach, które padły z głodu. Brak pokarmu nie pozostaje też bez wpływu na lęgi. U sów i innych ptaków drapieżnych działa bardzo prosty mechanizm, który pozwala na dostosowanie wielkości lęgu do warunków pokarmowych. Kiedy samice głodują nie są w stanie zgromadzić odpowiedniej ilości energii potrzebnej do wytworzenia jaj i wysiadywania. Jest to o tyle ważne, że wysiadywaniem zajmuje się tylko samica a samiec dostarcza jej pokarm. Zdarza się też tak, że kiedy jest mało gryzoni puszczyki zupełnie rezygnują z lęgów. W tym roku gruba pokrywa śnieżna uniemożliwiła skuteczne polowania, więc najwyraźniej ptaki czekają na ocieplenie i rozpoczną lęgi, kiedy nabiorą więcej sił.
Leśna sowa
Puszczyk, jak zresztą sama nazwa wskazuje, jest sową typowo leśną. W grądach Białowieskiego Parku Narodowego mogą żyć nawet cztery pary tych ptaków na jednym kilometrze kwadratowym. Sowy te są długowieczne i przez wiele lat granice ich terytoriów pozostają niezmienne. Każdej jesieni puszczyki obwieszczają prawa do swojego terenu głośnych pohukiwaniem a kiedy to nie skutkuje, może dojść do zaciekłych waśni sąsiedzkich. Później powtarzają to jeszcze wczesną wiosną, ale kiedy pojawiają się młode oboje rodzice są tak zajęci karmieniem, że nie mają czasu na spory terytorialne. Ponieważ puszczyki nie są wybredne jeżeli chodzi o wybór zdobyczy, zamieszkują nie tylko lasy. Na Polanie Białowieskiej po jednej parze tych ptaków żyje w Parku Pałacowym, Parku Dyrekcyjnym, na cmentarzu i w okolicach Białowieży Towarowej. Pomimo wielu lat prowadzenia obserwacji ornitologom nigdy nie udało się odnaleźć w Puszczy gniazda tej sowy. Dużo ilość starych i dziuplastych drzew sprawia, że jest to szukanie igły w stogu siana. Poza tym młode puszczyki po opuszczeniu gniazda są bardzo hałaśliwe i bez trudu można je zlokalizować i policzyć.
Tajemnicze puszczyki
Z puszczykami związana jest jeszcze jedna moja przygoda. Wiosną 2008 roku odwiedził mnie mój kolega Przemek Bielicki z informacją, że odkrył w lesie miejsce, gdzie może lęgnąć się puszczyk uralski. W odróżnieniu od zwykłego puszczyka, takiego jak ten mieszkający w lipie za moim oknem, „ural” jest nieco większy i bardziej agresywny. Ptaki te występują w Polsce przede wszystkim w górach, ale stwierdzane były też na Mazurach. Od czasu do czasu pojawiają się też pogłoski o obserwacji tych sów w Puszczy Białowieskiej. Dotychczas nikt jednak nie potwierdził ich obecności na tym terenie, więc natychmiast pojechaliśmy w upatrzone przez Przemka miejsce. Ponoć poprzedniego wieczoru odzywała się tam para ptaków, ale tego dnia było cicho. Udało się nam jednak wypatrzeć złamaną osikę na skraju zrębu, w której mogło być gniazdo puszczyka. Jak jednak zajrzeć do dziupli, do której wejście znajduję się ponad 7 m nad ziemią? Na szczęście przypomniało mi się, że Janek Walencik chwalił mi się kiedyś, że skonstruował kamerę na wysięgniku, która pozwala na kontrolowanie gniazd umieszczonych na dużej wysokości. Na szczęście Janek nie miał nic przeciwko wypożyczeniu sprzętu i następnego dnia pojechaliśmy już z odpowiednim wyposażeniem. Kamera była sprzężona z miniaturową latarką umożliwiająca oświetlenie ciemnego wnętrza dziupli i połączona długim kablem z małym monitorem, na którym można było obserwować rejestrowany obraz. Aby umieścić kamerę w dziupli zawiesiliśmy ją na długiej wędce i ostrożnie balansując opuściliśmy do wnętrza wypróchniałej osiki. Na samym dole dziupli, na głębokości około 5 metrów było widać wysiadującego ptaka, jednak metoda z wędką nie pozwalała opuścić kamery niżej. Postanowiliśmy więc jeszcze raz zwrócić się o pomoc do Janka i pożyczyliśmy drabinę. Ktoś jednak musiał wejść na jej szczyt, aby opuścić kamerę do środka. Ten wątpliwy zaszczyt przypadł mnie w udziale, gdyż okazałem się najlżejszy z całej ekipy. W trakcie wchodzenia wysiadująca samica spłoszyła się i wyleciała z dziupli. Wyglądała jak normalny puszczyk i to wzbudziło moje pierwsze wątpliwości. Poza tym zaraz zniknęła w lesie, podczas gdy puszczyki uralskie znane są ze swojej agresywności i często atakują osoby próbujące zajrzeć do gniazda. Kiedy wreszcie dotarłem do wierzchołka drabiny uświadomiłem sobie, że spróchniałe drzewo nie daje zbyt pewnego oparcia, ale cóż mogłem zrobić. Przeklinając w duchu swoją ciekawość zacząłem opuszczać kamerę do środka. Na dole koledzy obserwujący monitor instruowali mnie, co mam robić, aby uzyskać jak najlepszy obraz. Po kilku minutach efekty filmowania wydawały się zadowalające, więc jak najszybciej opuściliśmy to miejsce, aby samica mogła wrócić do piskląt. W domu przeglądaliśmy nasze nagranie ze sto razy, ale niestety okazało się, że to zwykłe puszczyki. Wskazywała na to wielkość piskląt, które były zbyt duże jak na tą porę roku. Puszczyki uralskie przystępują do lęgów znacznie później od zwyczajnych, więc ich pisklęta powinny być znacznie mniejsze. Poza tym brakowało im charakterystycznej czarnej „maski” wokół oczu, typowej dla piskląt puszczyka uralskiego. Na pocieszenie pozostało nam pierwsze nagranie i obserwacje z wnętrza dziupli puszczyka zrobione w Puszczy Białowieskiej.
Mój puszczyk zza okna na razie wygrzewa się w promieniach wiosennego słonka. Nigdy nie udało mi się stwierdzić gdzie ukrywa się ze swoimi młodymi, jednak wiem, że po zakończeniu lęgów znowu powróci do swojej lipy. Jego obecność zawsze mi przypomina, że nadal mam jakąś tajemnicę do wyjaśnienia. (oprac. i zdjęcia: Karol Zub)