Strażnik łowiecki, hodowca żubrów, znawca sygnałów myśliwskich, gawędziarz. Dziadek znanego białowieskiego artysty plastyka Lecha Z. Nowackiego.
Jan Potoka urodził się 15 listopada 1900 roku w Kamieńcu k. Brześcia. Jego ojciec był rolnikiem, prowadził 2-hektarowe gospodarstwo, dorabiał ciesielstwem.
Naukę w szkole powszechnej Jan rozpoczął w 1907 roku. Potem wstąpił do gimnazjum, którego jednak nie ukończył. W tym czasie często odwiedzał wuja Filipa, leśnika z Królowego Mostu w Puszczy Białowieskiej, który wprowadzał go w tajniki życia lasu, uczył czytać ślady na ziemi, rozpoznawać głosy zwierzyny i ptaków.
W latach 1921-1923 roku Potoka odbył czynną służbę wojskową w 25 Pułku Ułanów Wlkp. Po wojsku przyjechał do Białowieży i tutaj rok później ożenił się z Katarzyną Androsiuk. Zamieszkał w domu brata żony, który zginął w czasie I wojny światowej. Dom ten stał się jednak przyczyną wielu przykrych przeżyć, gdyż prawo do niego rościł drugi brat Katarzyny. Ciągnęły się spory, sądy, a spłaty niemal w całości pochłaniały zyski z niewielkiego gospodarstwa. Potoka myślał już nawet o wyjeździe do Brazylii, ale dzięki wstawiennictwu miejscowego księdza prawosławnego, został przyjęty do służby łowieckiej. Zadecydowały o tym przede wszystkim jego uzdolnienia muzyczne - Jan potrafił grać na trąbce myśliwskiej.
Pracę rozpoczął od budowy zagród dla mającej powstać w Puszczy Białowieskiej hodowli żubrów. Pierwsze żubry przybyły do Puszczy we wrześniu 1929 roku. J. Potoka zatrudniony został jako hodowca i pracował w tym charakterze do 1935 roku. Następnie mianowano go strażnikiem łowieckim, a w 1936 roku awansowano na starszego strażnika łowieckiego.
Po odsądzeniu domu przez brata żony Potoka zamieszkał z rodziną w Czerlonce. Później przeniósł się do Zamosza, a następnie do Czoła. W 1935 roku rozpoczął w Białowieży budowę własnego domu. Wzniósł ogromny, wielopokojowy budynek, który z powodzeniem mógł pomieścić kilka rodzin. Dom został ukończony w 1939 roku.
Pracując jako strażnik łowiecki, Potoka uczestniczył w obsłudze polowań reprezentacyjnych prezydenta Mościckiego. Stykał się bezpośrednio z wieloma osobistościami, wśród których byli m.in. ministrowie Beck i Ciano, regent Węgier Horthy, Göring, Himmler, prezydent Warszawy Starzyński, marszałek Rydz-Śmigły, generałowie Fabrycy, Sosnkowski, Głogowski. Za pomoc w zdobyciu trofeum myśliwskiego przez Horthy’ego otrzymał w 1938 roku dyplom uznania i węgierski Krzyż Zasługi. Polował także na głuszce z generałową Sosnkowską. W ostatnich latach przed wojną Göring, w podzięce za udane podprowadzenie na dzika, zaprosił Potokę do wspólnego zdjęcia przy trofeum. Jan nie zdawał sobie wówczas sprawy, jak ta fotografia zaciąży na jego dalszym życiu.
W czasie kampanii wrześniowej Potoka przeprowadził przez Puszczę pułk ułanów. W lutym 1940 roku, kiedy wywożono wszystkich pracowników leśnych, został z rodziną w Czole. Zatrudniono go w Białoruskim Państwowym Rezerwacie „Białowieska Puszcza” w charakterze strażnika łowieckiego, z zadaniem opiekowania się żubrami. Po napaści Niemiec na ZSRR w czerwcu 1941 roku, Potoka nadal pozostawał w Czole, wykonując obowiązki strażnika łowieckiego. Był świadkiem pacyfikacji okolicznych wsi. Walki partyzanckie w okolicy Czoła skłoniły Potokę w lipcu 1942 roku do wysłania rodziny do Białowieży.
W listopadzie 1942 roku Potoka nieoczekiwanie, wskutek donosu sąsiada, został aresztowany przez Niemców. Czekała go niechybnie śmierć. Na szczęście Jan przypomniał sobie o fotografii z Göringiem. Postanowił ją wykorzystać. Żona zaniosła zdjęcie łowczemu Wagnerowi. Po kilku dniach Potoka został zwolniony. Do Czoła już nie wrócił, zamieszkał z rodziną w Białowieży. Tutaj też dostał posadę strażnika łowieckiego.
Ale to zdjęcie, które raz uratowało mu życie, za drugim razem omal je zgubiło. Tuż po wyzwoleniu Białowieży w lipcu 1944 roku, syn brata żony Potoki postanowił wykorzystać okazję do zemsty i oskarżył go, w warunkach wciąż trwającej wojny, o współpracę z Niemcami. Koronnym dowodem miało być zdjęcie z Göringiem. Na nic zdały się tłumaczenia. Sąd odbył się 5 sierpnia 1944 roku. Zapadł wyrok 10 lat obozu pracy. Był to ciężki cios dla Potoki i jego rodziny. Obowiązek wychowywania i utrzymywania dwojga dzieci spadł na barki żony. W cztery lata później przyszedł kolejny cios - w czasie kąpieli w łódzkich gliniankach utopił się uczący w szkole kadetów i jednocześnie studiujący na politechnice syn Włodzimierz. W 1955 roku Potoka wrócił zrehabilitowany do Polski. W ostatnich dwóch latach obozu pracował jako cieśla w karagandyjskim kombinacie, który zajmował się budową kopalń.
Potoka rozpoczął pracę w Białowieskim Parku Narodowym, najpierw jako zwyczajny strażnik, później starszy strażnik-hodowca, opiekujący się stadem żubrów na wolności. I to w tym właśnie okresie zdobył sławę doskonałego gawędziarza, potrafiącego bardzo zajmująco opowiadać o przyrodzie Puszczy Białowieskiej, której niewątpliwie był dużym znawcą. O wywiady z nim zabiegali renomowani dziennikarze prasowi, radiowi i telewizyjni.
Przełożeni Potoki, wiedząc o jego zdolnościach krasomówczych, dawali mu do obsługi najważniejszych gości i delegacje, które odwiedzały Park. Nierzadko znajdowali się wśród nich ministrowie, ambasadorowie, znani politycy. J. Potoka lubił przeplatać swe opowieści różnymi anegdotami i autentycznymi historyjkami. Największe wzięcie miały opowiastki o uczestnikach polowań reprezentacyjnych prezydenta Mościckiego. Swoje popisy oratorskie uświetniał piękną grą na trąbce myśliwskiej. Był jednym z ostatnich, którzy znali wszystkie sygnały oraz obyczaje myśliwskie.
Potoka słynął też z tego, że z żubrami żył za pan brat. Potrafił wejść do zagrody z władcami puszczy, nie obawiając się, że one mogą zrobić mu krzywdę. Rozmawiał z nimi, a one go słuchały. Tej sztuki do dziś nie udało się dokonać żadnemu ze strażników.
Dziennikarze przyjeżdżali do Białowieży, by osobiście poznać tego niezwykłego leśnika Wyjeżdżali oczarowani, ale też i zaprzyjaźnieni z nim. Jednym z pierwszych przyjaciół Potoki został Włodzimierz Puchalski, który uwiecznił go w filmie oświatowym pt. „Żubry”, nakręconym w 1963 roku. W rok później audycję telewizyjną poświęconą Potoce zrealizowali Joanna Wierzbicka i Igor Zakrzewski. Ciekawe reportaże poświęcone życiu i pracy Potoki napisali m.in. Józef Rybiński w „Przekroju” (Nr 1090/1966) i Andrzej Mularczyk w „Życiu Literackim” (Nr 11/1968). „Msza św. Huberta” A. Mularczyka weszła do wznawianego kilkakrotnie zbioru reportaży pt. „Co się komu śni”. O Potoce pisali także J. Wołąsewicz i K. Malec w „Życiu Bytomskim”, J. Stadion-Rzyszczewski w „Łowcu Polskim”, W. Mroczek w „Świecie Młodych”, Julian Ścibor w „Chrońmy Przyrodę Ojczystą”.
Jan Potoka zmarł nagle, 29 grudnia 1965 roku, w trakcie załatwiania formalności związanych z przejściem na emeryturę. Pogrzeb odbył się 31 grudnia w Białowieży. (oprac. Piotr Bajko)
HASŁA POWIĄZANE: